Wyjazd integracyjny organizowany dla pracowników powinien być w dzisiejszych czasach normą. Pandemia sprzed dwóch lat zmieniła zasady funkcjonowania w wielu firmach – dziś coraz częściej słyszy się o home office, czy pracy zdalnej. Wspólny wyjazd to idealna szansa nie tylko na dobrą zabawę i odpoczynek od korporacyjnej codzienności, ale przede wszystkim na zacieśnienie więzi pomiędzy członkami załogi. Przekonała się o tym Wiktoria, CEO firmy Digital Heart.
Wyjazd integracyjny – dlaczego warto go zorganizować
Digital Heart to agencja marketingu internetowego, która na co dzień zajmuje się podnoszeniem sprzedaży dla klientów technologicznych, sklepów internetowych, czy marek osobistych. To dwudziestoosobowy zespół ekspertów i specjalistów, którzy – jak łatwo sobie wyobrazić – większość dnia spędzają przed ekranem komputerem w trybie siedzącym. Firma cały czas się rozrasta, a nowi pracownicy są rekrutowani praktycznie raz w miesiącu. Wiktoria stwierdziła więc, że wyjazd integracyjny to konieczność – inaczej cała załoga będzie widzieć się tylko i wyłącznie online.
– To była nasza pierwsza integracja wyjazdowa, wcześniej bywało stacjonarnie i dużo mniej aktywnie. Staramy się dbać o ducha zespołu, ale też czekaliśmy na moment żeby móc wybrać się gdzieś w większym gronie. Co prawda większość zespołu pracuje w Warszawie, ale mamy też osoby z Trójmiasta, okolic Wrocławia, czy Poznania. Nie ma więc takiej sytuacji, że raz w tygodniu wszyscy jesteśmy w biurze. Taka wyjazdowa integracja pozwoliła nam na to, żeby może zobaczyć się w jednym miejscu i móc stwierdzić, że nie jesteśmy tworami sztucznej inteligencji, które rozmawiają ze sobą jedynie na ekranach monitorów – śmieje się założycielka agencji.
Załogę Digital Heart wzięliśmy do Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a w tym malowniczym zakątku Polski na specjalistów marketingu internetowego czekał szereg aktywności, których – chcąc, nie chcąc – nie dało się załatwić za pomocą maila, czy szybkiej zdzwonki na Zoomie.
Wyjazd integracyjny – team building i zabawa
Spływ kajakowy na rzece Warcie był pierwszym sprawdzianem i sportem, który wymaga zaufania, współpracy oraz zrozumienia obu osób siedzących w kajaku. Dla niektórych nie tylko kajaki były pierwszyzną.
– Już samo spanie pod namiotami było dużą atrakcją i ciekawym punktem wyprawy. Niektórzy członkowie naszej firmy spali pod nimi raz pierwszy w życiu. Podobnie było z kajakami. Nie dość, że był to pierwszy kontakt z wodnym sportem to dodatkowo musieli siedzieć w kajaku i współpracować z kimś, kogo wcześniej widzieli jedynie podczas pracy online.
Po ujarzmieniu Warty świeżo upieczeni Łowcy Przygód z Digital Heart mieli okazję wykazać się w kolejnym sporcie. Zabraliśmy ich do zamku w Ogrodzieńcu, gdzie w wyjątkowej atmosferze ćwiczyli strzelanie z łuku, a podświetlona warownia budowała iście magiczny klimat. Gościem wyprawy był Marcin Szymański, jeden z założycieli Sport Adventure i były żołnierz wojsk specjalnych, którego opowieści o podejmowaniu decyzji pod presją czasu zrobiły olbrzymie wrażenie na pracownikach Digital Heart.
– Chyba nikt nie wierzył, że będzie to aż tak fajnym punktem na mapie naszej integracji. Marcin podzielił się z nami naprawdę interesującymi historiami ze swoich żołnierskich czasów, często mrożącymi krew w żyłach. Każdy z naszego zespołu po tym spotkaniu czuł wielką fascynację osobą Marcina. Jeszcze dwa tygodnie po wyjeździe rozmawialiśmy o tym i na pewno będziemy chcieli jeszcze raz spotkać się z Marcinem.
Sobotę zwieńczyły ogniska, które przerodziły się w spontaniczne karaoke na którym królowały piosnki z filmów Disneya. To już pozaprogramowa atrakcja, zainicjowana przez Digital Heart, ale nasza dzielna Liderka Marta zdecydowała się podjąć rękawicę (czy też mikrofon) i przyłączyła się do śpiewów. Niedziela miała odbyć się pod znakiem gry terenowej, jednak pogoda skutecznie pokrzyżowała plany wyprawy. Szybko jednak wdrożyliśmy w życie plan B (mamy ich cały alfabet) i gra terenowa przeistoczyła się w zwiedzanie jaskiń.
– Bardzo cenimy sobie elastyczność oraz to, że wszystko dało się załatwić. Część osób chroniła swoje kręgosłupy i namioty nie wchodziły w grę – czekała alternatywa w postaci glampingu. Ze względu na pogodę trzeba było zrezygnować z gry terenowej i od razu otrzymaliśmy kilka propozycji innych, równie ciekawych aktywności.
Dlaczego warto?
Co dzieje się w biurze po powrocie z wyprawy? Czy adrenalina płynie we krwi pracowników jedynie przez kilka kolejnych dni, a następnie wszystko wraca do normy? W żadnym wypadku. Obcowanie ze współpracownikami w innych okolicznościach niż biurowe, współpraca i rozmowy o czymś innym niż kolejne spreadsheety, czy kluczowe wskaźniki efektywności uczy empatii i pozwala poznać się dużo lepiej, a to przekłada się na lepsze relacje w pokonywaniu firmowych wyzwań.
– Nasza praca już następnego dnia wyglądała zupełnie inaczej, zupełnie inaczej wyglądały nasze spotkania zespołów. Bardzo dbamy o komunikację i dobry przepływ informacji więc nie sądziłam, że będzie aż taki efekt tej integracji. Gołym okiem było widać, że więzi miedzy ludźmi się zacieśniły. Byli ze sobą w sytuacji kiedy byli brudni, zmęczeni, może i trochę wkurzeni, ale jednocześnie bardzo szczęśliwi. Wtedy człowiek ma okazję poznać się od zupełnie innej strony. To naprawdę wpłynęło na to jak teraz rozwiązujemy na przykład konflikty, czy wyzwania dnia codziennego. Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę. Myślałam, że współpraca między nami jest okej, a okazuje się ze może być sto razy lepiej. Wystarczyło wyjechać z wami na trzy dni.
Nasze doświadczenie w branży pozwala nam dopasować wyjazd – tak, jak w przypadku Digital Heart – do wszystkich potrzeb firmy, poprzez wcześniejszą analizę charakteru grupy oraz celów wyprawy. Dobierzemy kierunek, formę czy rodzaje aktywności, a przede wszystkim sprawimy, że będzie to niezapomniana przygoda.
– Jeśli wasz szef nie widzi wartości w tego typu wyjazdach, to po prostu zmieńcie pracę – śmieje się Wiktoria.
Cóż, jadąc z nami każdy szef zobaczy, że jeśli warto w coś inwestować to w relacje międzyludzkie. I złoto. Złoto to zawsze dobry pomysł.