fbpx
26 czerwca 2022 Maciej

Transylvania 100 – bieg górski z charakterem

Pierwsze o czym pomyśli większość z nas słysząc nazwę tej historycznej, rumuńskiej krainy to o mających setki lat zamkach, w których kiedyś zamieszkiwał Drakula. To także piękne, majestatyczne góry na widok których ktoś wpadł na iście diabelski pomysł – organizację biegu. Transylvania 100 to jedna z najtrudniejszych górskich przepraw w Europie i właśnie tam skierowaliśmy się żeby razem z Łowcami Przygód ujarzmić krainę Drakuli.

Transylvania 100 – tylko dla odważnych?

Marek, Norbert i Szymon to trójka z p onad 20 śmiałków, którzy postanowili dodać do swoich kolekcji kolejny medal finishera. Transylvania 100, pomimo swojej nazwy, oferuje kilka dystansów – od 20 do koronnych 100 kilometrów. Wydawałoby się, że to właśnie „setka” przyniesie najwięcej problemów.

– Już przy odbiorze pakietów zaczęliśmy się bać – mówi siedzący w holu hotelu Szymon z drinkiem w dłoni. Trudno o lepszy kontrast do tego, o czym zaraz nam opowie. – Wybrałem trasę 30 kilometrów i niestety tym razem wróciłem na tarczy. Mam z tym biegiem na pieńku i muszę tu wrócić za rok. To naprawdę nie były przelewki – niektóre odcinki były ekstremalnie trudne technicznie, bez raczków albo butów z dobrą przyczepnością ani rusz. Okazało się, że trasa „trzydziestki” była najbardziej wymagająca ze wszystkich.


Według Szymona, który zwiedził już trochę świata i na niejednym biegu krwawił, pocił się i płakał, nie ma absolutnie żadnego odniesienia do biegów tego typu organizowanych w naszym kraju. Marek z kolei wcześniej miał okazję biegać jedynie po górach Kaukazu, a w Transylwanii wybrał dystans 50 kilometrów.

– To był bardzo dobry wybór, bo dłuższej trasy nie byłbym w stanie przebiec. Trasa była świetna, ale bardzo ciężka i wymagająca. Z racji braku większego doświadczenia w biegach górskich nie mam zbytnio punktu odniesienia ale widoki były naprawdę rewelacyjne, a same góry – przepiękne.

Podkreśla, że podczas przeprawy biegacze zobaczyli chyba wszystkie możliwe rozdaje gór i napotkali wszystkie pory roku. Kiedy wystartowali było gorąco, następnie wylądowali w głębokim śniegu, by na końcu przedzierać się przez gęstą mgłę i ulewny deszcz. Tak, jakby sam Drakula próbował przeszkodzić im w osiągnięciu wymarzonej mety.

Transylvania 100 – karateka vs góry

Norbert ze sportem związany jest od dziecka. Siedemnaście lat trenował karate, był nawet w kadrze Polski i reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej. Jak sam mówi, czegoś takiego jak ten bieg nie przeżył nigdy wcześniej. 

 – Wybrałem dystans 50 kilometrów, ostatecznie ukończyłem „trzydziestkę” i popłakałem się na mecie – mówi, teraz uśmiechnięty od ucha do ucha. Ma swoje powody. – To była rzeźnia, wiedziałem że będzie ciężko, ale to był totalny kosmos. Udało mi się pokonać swój największy lęk – lęk wysokości. 


Były też momenty grozy. Podchodząc pod jedną z gór, Norbert poślizgnął się, a zamontowane na butach raczki nie pomogły. Norbert zaczął spadać w dół, a po kilkudziesięciu metrach udało mu się wykaraskać z tarapatów. Uratował mu życie kij trekkingowy, który Norbert w odpowiednim momencie wbił w skałę. 

– Powiedziałem sobie, że już nigdy więcej nie pobiegnę w górach. Wracając do domu zdałem sobie sprawę, że ta nienawiść do gór, to tak naprawdę miłość i już zapisałem się na dwa kolejne biegi. Teraz nie wyobrażam sobie bycia sportowcem amatorem bez biegów górskich. 

Bieganie plus zwiedzanie

Nasz wyjazd na Transylvania 100, to nie tylko sam udział w biegu. To także kilka dni poświęconych na zwiedzanie najciekawszych miejsc regionu. Łowcy Przygód mieli okazję zobaczyć między inny góry Bucegi, czy Zamki Bran oraz Peles. Rumunia to niezwykle ciekawy kraj, bardzo atrakcyjny turystycznie.

– Ja z przyjemnością tu wrócę – mówi Szymon – nie tylko, żeby rozliczyć się z biegiem, ale także na dłuższe wakacje. Największe wrażenie zrobiły na mnie lokalne zamki pokazujące jak wyglądał przepych niektórych, żyjących setki lat temu ludzi. 


Cała trójka zgodnie stwierdza, że jest jeszcze jedna rzecz, której nigdy nie zapomną – klimatu całej wyprawy. To zawsze niepowtarzalna okazja, żeby poznać nietuzinkowe osoby, a podczas wspólnego przeżywania ekstremalnych sytuacji sprawdzić kto jakim jest naprawdę człowiekiem. 

– Takich emocji nie zapewni wam żadna inna ekipa w Polsce, dlatego warto jeździć ze Sport Adventure. Nawet sam transport do Rumunii okazał się niezapomnianą przygodą. Czekam na więcej! – podsumowuje Szymon.

Jak widać, pomimo mrożących krew w żyłach sytuacji, nieukończenia biegu i znojach podróży, w głowach naszych bohaterów zostały same dobre wspomnienia. I właśnie to jest dla nas najważniejsze – kreowanie momentów, które już nigdy nie opuszczą głów Łowców Przygód.